Na mapie linia trasy Szczecin – Łódź – Białystok układa się w uśmiech albo szeroką literę „V”, oznaczającą wiktorię, zwycięstwo. Dla Widzewa – nic bardziej mylnego.
Szymborska pisała, że „nic dwa razy się nie zdarza” – być może dlatego, że nie widziała ekstraklasowych wojaży Widzewa na północ. Porażki w Szczecinie i Białymstoku w krótkim odstępie czasu to historia, która zatoczyła koło.
2023: wakacyjne 0 punktów z Pogonią i Jagiellonią na wyjeździe w odstępie dwóch kolejek
2024: wakacyjne 0 punktów z Pogonią i Jagiellonią na wyjeździe w odstępie trzech kolejek
Pod tym względem nie tylko nie ma progresu, ale – patrząc na grę w tylko tych spotkaniach – jest wyraźny regres. Rok temu, dopóki zespół Niedźwiedzia nie zdecydował się bronić wyniku, wyglądał na tle rywala przyzwoicie. Dość powiedzieć, że było czego bronić – za sprawą Pawłowskiego i Terpiłowskiego to łodzianie w tych meczach wychodzili na prowadzenie. Wygraną z przyszłym mistrzem Polski wypuścili w samej końcówce. Teraz wracali łącznie 811 kilometrów bez punktów, bez gola, bez choćby zapachu ligowych punktów.
Mecze z Pogonią i Jagą przypominały mi poprzedni sezon, ale też były podobne do siebie same w sobie. Oczywiście, w wykonaniu Widzewa.
Główka – to jedyny rodzaj strzału w obrębie pola karnego, z którym musiał sobie radzić bramkarz rywali. I to bez większych problemów. W Szczecinie lekki Rondicia, w Białymstoku nieco groźniejszy Hajriziego. Każda inna próba to albo uderzenie niecelne, albo zza szesnastki (choć tych też były tylko dwa).
Największa różnica tkwiła w występie rywala. Pogoń była lepsza do ostatniego gwizdka sędziego, a 2:0 to najniższy wymiar kary. Natomiast Jagiellonia strzelając bramkę w pierwszej minucie wyglądała, jakby zrobiła swoje. Do końca obserwowała, jak bardzo ekonomicznie może dojechać do mety tego meczu. Zespół Siemieńca stracił sporo paliwa w europejskich pucharach, więc pilnował niskiego poziomu spalania.
Tym większa szkoda, że Widzew na to pozwolił.
Daniel Myśliwiec na konferencji powiedział: „To było starcie na bardzo dobrym poziomie, kultura gry po obu stronach była wysoka„, z czym trudno się zgodzić. Atrakcyjność meczu była niska. Znacznie odbiegała od poprzednich niedzielnych spotkań w Ekstraklasie. Głównie dlatego, że Widzew nie mógł, a Jagiellonia – nie musiała.
Optymista pochwali RTS za to, że znów po czerwonej kartce nie grał gorzej. Pesymista pokręci głową, że to wcale nie znaczy „dobrze” i zapyta, dlaczego nie prezentował się lepiej grając w pełnym składzie.
Obaj zgodzą się w jednym: czerwona kartka była totalną głupotą. Można wylecieć z boiska za faul taktyczny, ratując zespół jak Luis Silva w derbach Łodzi 2023 czy jego imiennik z Urugwaju w ćwierćfinale mundialu 2010 z Ghaną. Można mieć pecha, jak Marek Hanousek z Rakowem, kiedy spadająca na ziemię po podaniu noga Czecha wylądowała na tej podstawionej przez Berggrena.
A można też wylatywać z boiska bez sensu. Kiedy twoje zagranie bądź zachowanie kompletnie nic zespołowi nie daje. Kiedy nic cię nie tłumaczy. Ibiza w Mielcu, gdzie i tak poszli sam na sam. Kozlovsky ze Śląskiem, ryzykujący w sytuacji dla Widzewa niegroźnej. A teraz Alvarez pobił wszystkich. „Czerwo” Hiszpana pod względem irracjonalności trudno będzie przebić, zwłaszcza że nie ma na boisku żadnych drzwi.
Swoją drogą: 7 kolejek, 3 czerwone kartki – za często kończymy mecze w dziesiątkę.
Przerwa reprezentacyjna spadła nam trochę z nieba. Mam szczerą nadzieję, że jeszcze mocniej o skład powalczą rezerwowi. Nawet jeśli mieszane uczucia mam przy nazwisku tego, który podniósł się z ławki na to spotkanie.
Kreshnik Hajrizi powalczył pod bramką rywala, ale był zamieszany w stratę gola. Miał kilka świetnych, ofensywnych podań przy wyprowadzeniu piłki – ale też potrafił ją podać wprost pod nogi piłkarzy Jagiellonii, narażając nas na groźną kontrę. Widać, że bardzo chciał się pokazać, wyszarpać skład, zmazać plamę z pierwszej minuty. Ryzykował. Czasem się opłacało. Czasem.
Bardzo dużo złych przyjęć piłki miał Marcel Krajewski, z wyraźnie słabszym występem niż przed tygodniem z Radomiakiem. Jestem to jeszcze w stanie usprawiedliwić zbieraniem doświadczenia. Nieco lepiej zagrał Kozlovsky. Od Hanouska lepiej podobało mi się rozgrywanie Shehu, aktywne wejście zanotował Kerk. Chciałbym ich obu zobaczyć od pierwszej minuty. Mało w tym meczu było Łukowskiego, podobnie zresztą jak Sypka czy Cybulskiego.
Mogę narzekać na Imada Rondicia, że nie urywa się obrońcom, że nie wygrywa z nimi startów do dośrodkowania, że dość trudno znaleźć go w polu karnym – ale jego białostocki rozwód z bramkami ma orzeczenie o obopólnej winie. Bo serwis też woła o pomstę do nieba. Skrzydłowi grają schematycznie. Jeśli dośrodkowują – to nie do napastnika, a zaledwie w stronę napastnika. Z głową w dół. W strefę. Na alibi.
Jeśli napastnik żyje z podań, to Rondić musiał po meczu ledwo dyszeć – i to nie dlatego, że przebiegł najwięcej w zespole (11.69 km, o kilometr więcej od kolejnego widzewiaka). Bośniak podań ani nie dostaje, ani ich nie prowokuje. Ale to tylko jeden z powodów, przez które wyglądaliśmy w ofensywie na dość bezradnych.
Najwyższy czas znaleźć lepszy (jakikolwiek?) „plan B” na wypadek, gdy rywalowi udaje się wychodzić spod naszego pressingu. Jagiellonii, tak jak Pogoni, udawało się to dość często. Obnażyło to nasze niedostatki w niskiej obronie i ataku pozycyjnym. Widzewiacy mają dwa tygodnie na to, by się odpowiednio ubrać. Oby w panów piłkarzy.
Ciągła nadzieja, że będzie dobrze zaczyna się kończyć…
Trener widział inny mecz, niż ja. I moim zdaniem zaczyna niepokojąco przypominać JN. Też bym widział Shehu i Kerka od pierwszej minuty, chyba już czas.
Łukowski i Klimek na skrzydłach. Naprawdę nie szukam kozłów ofiarnych, ale uparte stawianie na Sypka i Cybulskiego zadziwia. Kurcze, liczę na Hamulica, bo Rondic nigdy nie będzie łowcą bramek. Obym się nie rozczarował.
Oczywiście nie namawiam do zmiany trenera, bo to droga donikąd.
P. S. Będzie ten transfer last minut?
Nie myślałem nigdy , że to napiszę ale obawiam się, że trzeba znaleźć plan ,,B” i … poszukać trenera. To , co wyprawia D.M. woła o pomstę do nieba. Facet naprawdę chyba jest na haju, bo widzi coś czego inni nie widzą. Wsadził na przysłowiowego konia Hajriziego i teraz powie : miałem rację ? Zawalił ? Tak się niszczy piłkarzy. Kolejna kwestia : wybory personalne. Każdy wie o kogo chodzi. A tych bredni wypowiadanych z mętnym wzrokiem po prostu już nie da się słuchać. Reasumując : będzie podobnie jak z innym ,,trenerem młodego pokolenia ” opowiadającym dyrdymały o wolnych przestrzeniach – Januszem N. Pytanie tylko nie ,czy” , a ,,kiedy”. Ja tutaj szansy na progres nie widzę. Widzew to nie korpo , najwyraźniej niektórzy pomylili zawody. Podkreślę : to moja prywatna opinia. Pozdrawiam .