W doliczonym czasie gry meczu z Ruchem Chorzów doszło do niecodziennej sytuacji.
Niecodziennej, bo w erze VAR standardowy jest obrazek, w którym sędziowie czekają do zakończenia groźnej akcji. Pozwalają strzelić bramkę, zanim podniosą chorągiewkę i zatrzymają atak. Wszystko przez to, by uniknąć niesłusznego odebrania gola, którego można później szybko sprawdzić na VAR. Zwłaszcza w przypadku spalonego.
Niestety, w doliczonym czasie gry sędzia Kwiatkowski nie zaczekał. Sanchez z Rondiciem szli sami na bramkarza. Hiszpan przelobował Kamińskiego, a Bośniak biegł do pustej bramki. Trudno o bardziej dogodną sytuację.
Mimo to postanowił zagwizdać. Nie wiem, czy słusznie. Na żywo Sanchez był na czystej pozycji, a Rondić na spalonym. Stopklatka zdaje się potwierdzać te odczucia. Ale nawet jeśli ta bramka nie zostałaby uznana przez pozycję spaloną – sędzia nie może jej w ten sposób odebrać. Ewidentnie się pospieszył. Dobrze, że bez negatywnych konsekwencji.
Na szczęście nie była to piłka meczowa. Najpewniej bramka i tak zostałaby cofnięta że względu na to, że Rondić odciągał obrońców, a finalnie dostał piłkę od Jordiego, ale i tak warto o takich sytuacjach mówić.