24 lata – tyle trwała przerwa między ekstraklasowymi starciami Widzewa z Rakowem.
W tamtym sezonie RTS bezbramkowo zremisował u siebie i przegrał 0:2 w Częstochowie. Zakończył tym samym wspaniałą serię, która poprzedziła wspomnianą przerwę.
W 1998 roku Raków spadł z Ekstraklasy. Zanim to się stało, widzewiacy dwukrotnie sięgali po tytuł mistrza Polski, a w ostatnich trzech sezonach starć łódzko-częstochowskich, wyjątkowo okazale wychodzili z nich zwycięską ręką.
Seria sześciu zwycięstw z rzędu zaczęła się od trafienia Marka Koniarka w Częstochowie. Później był pogrom (4:1), w którym „Koniar” też wziął udział. Po golach Czerwca i Miąszkiewicza, król strzelców Ekstraklasy z tamtego sezonu popisał się dubletem. W kolejnym sezonie widzewiacy wygrali na wyjeździe 4:0, po golach Citki, Wojtali, Miąszkiewicza i Dembińskiego.
Ten ostatni strzelił pięć bramek w kolejnym starciu, który był jednocześnie wielkim świętem. Przy Piłsudskiego celebrowano wówczas 3:2 na Łazienkowskiej, określane dziś najlepszym meczem w historii polskiej piłki klubowej, a zarazem zdobycie czwartego mistrzostwa przez RTS.
Dembiński przeszedł tym samym do historii. Nikomu wcześniej ani nikomu później nie udało się tego w lidze powtórzyć. Najbliżej był Kamil Zieliński, tuż po Reaktywacji klubu, jeszcze w IV lidze, ale zatrzymał się na czterech trafieniach.
Widzew pożegnał się z częstochowskim klubem w najwyższej klasie rozgrywkowej zwycięstwami 5:1 i 3:1 w sezonie 97/98.
Prawdą jest więc to, że ostatnią bramkę w Ekstraklasie RTS strzelił Rakowowi 16 maja 1998 roku, czyli ponad 25 lat temu. Jej autorem jest Zbigniew Czajkowski. Ściskam kciuki za przełamanie i powrót do serii sprzed lat, choćby nawet nie była tak efektowna.