Światło ostrzegawcze w drużynie Myśliwca już nie mruga, a świeci mocno po oczach. Nie można go zlekceważyć.
Po bardzo słabym meczu z Górnikiem, będącym drugą porażką z rzędu u siebie, łodzianie otrzymali od terminarza dwie doskonałe, choć zupełnie inne okazje na zmazanie plamy. Jedna łatwa, z dużym ryzykiem kompromitacji. Druga trudna, ale przynosząca zdecydowanie większą chwałę w przypadku powodzenia. Bardzo blisko było potknięcia się już na pierwszej przeszkodzie.
Nie można tak grać z trzecioligowcem.
Wiem, to jest piłka nożna, dyscyplina specjalizująca się w niespodziankach jak żadna inna, dlatego rezultat mógł być różny, nie taki Dawid wygrywał z nie takim Goliatem. Wynik tak – ale nie gra!
W pojedynkach jeden na jeden, w jakości podań (ledwie 65% celnych po 90 minutach), dośrodkowań, strzałów – bryndza! Bez widocznej różnicy trzech poziomów rozgrywkowych.
A wcale nie było tak, że Lechia Zielona Góra zamurowała własną bramkę, którą trudno było sforsować. Gospodarze grali wysoko, pressowali – tym samym zostawiali sporo miejsca do kontrataków. Cybulski i Gong mogli się rozpędzać, podobnie napastnicy. I bezlitośnie wykorzystywać ambitną, młodzieńczą (połowa składu ze statusem młodzieżowca) postawę piłkarzy z Zielonej Góry.
Tymczasem to dwójka gospodarzy prosto ograła tercet Diliberto – Krajewski – Żyro. Hajrizi prawie uratował sytuację, ale po udanym pościgu, zupełnie niepotrzebnie szarpnął napastnika gospodarzy za koszulkę. Karny, 1:0, deja vu z Torunia.
Chwilę później mogło być 2:0. Idealną okazję Lechia miała po dośrodkowaniu Lisowskiego, autora obu bramek z karnych dla zielonogórzan. Tak dogodnej okazji widzewiacy w pierwszej połowie nie stworzyli.
Dobrze, że w drugiej połowie wszedł Łukowski i wreszcie ktoś popisał się dobrym dośrodkowaniem na jednego z dwóch naszych napastników. Tak jak na głowę Kwiatkowskiego z Elaną, tak teraz wrzucił na Hamulicia. Ten umiejętnie przedłużył lot piłki głową.
Na prowadzenie wyszliśmy również dzięki Saidowi. Dopadł do wybitej piłki, minął obrońcę i wyczekał idealnie na nabiegającego Cybulskiego, który dopełnił formalności.
Mógł nam się ten mecz nie układać, mogliśmy wtoczyć się do następnej rundy, ale nie mieliśmy prawa w sposób frajerski stracić bliźniaczych bramek na 2:2 i 3:3.
Niepotrzebne dodatkowe pół godziny, niepotrzebne nerwy.
I niepotrzebne poświęcenie zdrowia Hamulicia, który całą dogrywkę grał na jednej nodze.
Dla Bośniaka duży plus za charakter. Dla Jakuba Sypka – za wyciąganie wniosków. W pewnym momencie młody skrzydłowy dobrze się urwał za linię obrony, szedł z bramkarzem dwa na jeden (półtorej na jeden, biorąc pod uwagę utykającego Hamulicia) i zamiast pociągnąć piłkę do końca, wyłożyć kontuzjowanemu patelnię albo strzelać samemu – wrzucił niewygodną, mocną, kozłującą piłkę.
Ale kilka minut później to Hamulić podawał, a Sypek pomknął na bramkę Lechii indywidualnie. I tym razem – świetna akcja, piękny gol.
W regulaminowym czasie gry powinniśmy powiększyć przewagę, zaś w dogrywce – biorąc pod uwagę, że graliśmy praktycznie w dziesiątkę – zaakceptowałbym utrzymanie wyniku. Ale i to się nie udało. Chwaląc Krzywańskiego za obronionego karnego w serii jedenastek – trudno zapomnieć, że przez jego nieporadne wyjście w 120. minucie w ogóle do serii jedenastek doszło.
Cieszy awans. Martwi forma wielu piłkarzy. Shehu zabetonował sobie pierwszy skład tym występem Hanouska. Różnica między połowami Diliberto i Alvareza była bardzo duża. Nawet najlepszy strzelec łodzian, Imad Rondić, nie zagrał lepiej od swojego rodaka; rezerwowego, dla którego był to pierwszy tak udany oficjalny występ w zespole. Hajrizi nie zagrał gorzej od Żyry. I tak dalej…
Zwykle mówi się w takich przypadkach, że rezerwowi nie wykorzystali szansy. Tu różnica między nimi, a grającymi z Lechią podstawowymi piłkarzami, nie była aż tak widoczna.
Widzew w Zielonej Górze przeszedł na czerwonym świetle. Na szczęście, chwiejnym krokiem, udało się przedostać na ul. Puchar Polski 1/8.
Wciąż jednak można mieć duże obawy o to, jakim krokiem RTS będzie maszerował w niedzielę po Łazienkowskiej.
Komentarz w punkt. Dziwi mnie jedno. Jak można zapomnieć umieć grać w piłkę w trzy tygodnie ? Chyba ogon zaczął merdać psem.
Bardzo fajny komentarz/artykuł! Mamy mnóstwo kibiców a co za tym idzie mnóstwo emocji i skrajnych opinii. Dla mnie nasz Widzewek to nie jest zespół, oni nie bedą za siebie walczyc. wczorajszy mecz pokazał jakość pojedynczych piłkarzy, potem jakość drużyny. Kilka moich uwag Biegański jest poziom wyżej od Krzywańskiego i jesli ktoś obejrzy mecze naszej dwójki (zachęcam bo to świetnie poukładana młoda nowa drużyna) to to zrozumie… on powinien bronic. Dlaczego boimy sie wystawić Kwiatkowskiego, dlaczego przy tak beznadziejnie grających bokach w takim meczu nie postawimy na Klimka i Gryzio (kiedy jak nie teraz). co ryzykujemy? patrząc na naszą gre to nic. Naszego trenera i jego tłumaczeń zupełnie nie pojmuję ale gorzej,że chyba sam trener juz sie gubi w swoich tłumaczeniach. wracając do meczu to oczywiste było ze potrzebujemy moralnej odbudowy po katastrofie z Górnikiem… dół sie pogłębił
Gonga to w ogóle trudno nazwać piłkarzem, to jest jakiś biegacz, który chce się pobawić w piłkarza, ale nie wychodzi, bo piłka przeszkadza. Wuefiści mieli takie powiedzenie „Zostaw tę piłkę, krzywdę sobie zrobisz”
Dla takiej drużyny jak nasz Widzew takie spotkanie z 3 ligowcem powinno być nawet nie sparingiem, ale formą dobrej zabawy, a dla trenera możliwością sprawdzenia innych rozwiązań taktycznych. W takim meczu można było wystawić Cybulskiego od początku na prawej stronie ( skoro w wywiadzie twierdzi się że jest to pozycja skrojona dla niego). Można było próbować jako dwójkę stoperów Hajriziego i Ibizę lub Kwiatkowskiego ( skoro ulubieniec Żyro zawala kolejną bramkę po stałym fragmencie ) Dobrze, że chociaż Saida wpuścił, bo lepiej nie myśleć co by było, gdyby nie jego bramka i asysta po indywidualnej akcji (patelnia) do Cybulskiego oraz zgranie piłki do Sypka przy golu ( gdy już nie miał jednej nogi). Niestety Krzywański Gong i Diliberto udowodnili na tle 3 ligowca, że nie nadają się do gry nawet jako rezerwowi. Mam tylko nadzieję, że te dodatkowe 30 minut bezsensownego biegania nie zemści się w Warszawie. Jednak patrząc na ostatnie decyzje trenera, jak i formę zawodników to mecz z Legią czarno widzę. Zostaje tylko wiara! Na koniec całkowicie się zgadzam ze słowami jakie usłyszeli piłkarze pod płotem ( mocne, żołnierskie i dobrze oddające to co wydarzyło się na boisku w Zielonej Górze)
Pomijając żenującą grę całego zespołu zastanawiam się jak taki klub jak Widzew może nie mieć drugiego bramkarza. To jest niepojęte. Wczorajsze interwencje naszego golkipera były na poziomie czwartoligowym.
może jednak wychodzi pożegnanie trenera od przygotowania fizycznego…..może jednak wychodzi konflikt w szatni…. nic innego być nie może….pierwszy kryzys, który albo umocni trenera albo go wykosi…nic innego być nie może…
Dziś w TVP Sport było reportaż o Włodku Smolarku. M.in Jacek Machciński wspominał, że napastnicy u niego mieli zakaz {kary pieniężne} przekraczania linii środkowej. I o był Wielki Widzew, z Piętą i Smolarkiem w ataku. U obecnego trenera gdyby to realizowali, nie wyszli by na boisko. Pressowanie, przestrzenie, wyprowadzanie z pola karnego przez trzech zawodników Taki to niby nowoczesny futbol poparty nowomową lansowany z żelazną konsekwencją, bez względu na wyniki. Wiadomo, że prędzej czy później dojdzie do zmiany trenera. Oby wcześniej nie odeszli piłkarze, których będziemy żałować.
Ale jesteście malkontentami. Drużyna ma kryzys. W każdej drużynie przychodzi taki moment. A wy…chyba jesteście sercem z galery, że w takim momencie psioczycie? Najciekawsze, że nikt naprawdę nie wie…albo wie tylko, nie chce/nie może powiedzieć co się dzieje w szatni?! Jedno jest pewne, Myśliwiec jest zdenerwowany, a to jest stoik – więc sytuacja jest niecodzienna. Każda drużyna mu się dotrzeć. To się właśnie dzieje u nas – wystarczy poczytać o teorii budowania zespołów (nie tylko sportowych). Więc zawrzyjcie paszcze z łaski swojej, i skupcie się na kibicowaniu i wsparciu, bo teraz jest ono potrzebne.
Tak , jesteśmy z galery , wszyscy. Zawrzeć to sobie możesz zwieracze ,chyba że lubisz być dymany przez pseudograjków i złotoustego bajkopisarza kibicu z bożej łaski , a jak widać bardzo. Na galerę to ty pasujesz idealnie – tam bylejakość jest normą. A teraz do piaskownicy leszczu , sio. I nie wcinać się, gdy kulturalni ludzie dyskutują.
przeczytaj sobie komentarz redaktora na Łódzki Sport, Kompromitacja Widzewa on też z galery!? prawda w oczy kole!
dosadnie p. Bartku! brawo za obiektywizm, a teraz moje wnioski: Krzywański porażka, Deliberto, Cybulski, Gong ,Krajwski – TAKŻE! trener powinien podać się do dymisji po prostu nie panuje nad drużyną, Brawa dla Saida Hamulica normalnie Widzewiak z krwi i kości!
Oczy me krwawią do dzisiaj… chyba wyleczyłem się z oglądania poczynań naszej drużyny na jakiś czas gdyż tego czego wczoraj uświadczyliśmy nie da się opisać słowami. Pomijając już różnicę poziomów rozgrywkowych ( czego nie było wczoraj zupełnie widać ) nie pokazaliśmy NIC co napawało by nas, kibiców chociaż promilem optymizmu. Marazm, brak tempa, brak zaangażowania? widoczny był aż nadto a przy pełnej mobilizacji Lechii wyglądaliśmy jak zbieranina przypadkowych kopaczy na Orliku. Nie wiem na czym polega praca Myśliwego ale słuchając po raz kolejny jego pomeczowej wypowiedzi, śmiem twierdzić, że nie ma pojęcia co robi i jak wyjść z obecnej sytuacji. Utwierdzanie się w przekonaniu ” jacy to my nie jesteśmy super i że liczy się tylko awans” pokazuje tylko brak szerszego wglądu na tragiczną sytuację w jakiej się aktualnie znajdujemy.
Co do personaliów: Krzywański nie nadaje się do grania na takim poziomie. Żyro również mógłby odpocząć tak aby odświeżyć głowę. O Cybulskim i Gongu nawet nie będę się rozpisywał bo powiewa to niesmacznym żartem.
Cała drużyna wyglądała jakby przerzuciła tonę węgla przed zawodami i jedynym trafnym podsumowaniem tego meczu niech będzie pomeczowa laurka jaką usłyszeli piłkarze pod płotem…nic dodać, nic ująć…
Bartek bardzo dobry artykuł. Jak zawsze. Dzisiaj wszystkich świętych, jutro święto zmarłych, miejmy nadzieję, że w niedzielę Widzew zmartwychwstanie. A jak nie to jeszcze później 4 mecze do zimy i trzeba drużynę w tym składzie pochować i zapalić świeczkę na jej grobie.
Zastanawia taki regres formy, nie u pojedynczego piłkarza, a u całej drużyny. Zastanawia również, taktyka trenera (pressing nienegocjowalny), który nie ma wykonawców dla swoich cudownych pomysłów. Wydawało się, że piłka to prosta gra, a okazuje się w obecnym wydaniu, że jest tu potrzebna filozofia i jakaś tożsamość taktyczna, o której wie chyba tylko trener….
Najlepszym komentarzem będzie …brak komentarza. Ten mecz na tle drużyny z CZWARTEGO!!! poziomu rozgrywkowego pokazuje jaki ,,progres” zrobiła drużyna pod wodzą złotoustego bajkopisarza DM. Bez względu na wynik postawa w Zielonej Górze to kompromitacja ! Inaczej tego nazwać nie można.
P.S. O gongach napisano już chyba wszystko, dwa zdania o Krzywańskim. Nie będzie z niego bramkarza . Pożegnać jak najszybciej z korzyścią dla niego samego i dla Widzewa.