Widzew remisuje z Lechią w Gdańsku, choć był zespołem przeważającym i bardziej zasłużył na wygraną.
Mecz zaczął się od dużej kontrowersji. W polu karnym Lechii ewidentnie faulowany był Fran Alvarez, ale Szymon Marciniak przekonał się, że pycha kroczy przed upadkiem – nie zauważył faulu, nie wyglądał na kogoś, kto czeka na sygnał z VAR i popełnił rażący błąd.
Wątpliwości nie miał w drugą stronę – gdy to Alvarez był zamieszany w faul we własnym polu karnym. Lechia wyszła na prowadzenie, choć tego meczu nie prowadziła. Obraz meczu niezbyt dobrze świadczył o naszym ofensywnym tercecie. Widzew był przy piłce, zamykał gospodarzy na swojej połowie, rozgrywał, tworzył okazję – i nic z tego nie miał.
W drugiej połowie łodzianie byli jeszcze lepsi w rozegraniu. W sumie oddali 8 celnych strzałów. Dlaczego więc nie zdobył żadnej bramki z tych akcji, a punkt musiał ratować uderzony w twarz Imad Rondić, który wykorzystał jedenastkę?
O ile dośrodkowania Kerka były bardzo groźne, tak nasze umiejętności gry głową pod polem karnym rywala są skandaliczne. Nasz snajper powinien kończyć mecz z dubletem, dokładnie tak jak z Piastem – wtedy również nie wykorzystał „patelni”, bardzo źle uderzając głową. Z tych stałych fragmentów gry powinna paść przynajmniej jedna bramka.
Problemem były również dośrodkowania pozostałych widzewiaków. Bez siły, bez precyzji, bez rotacji. Do nikogo, na pałę, w ciemno. W wielu przypadkach trudno powiedzieć, kto był ich adresatem. Źle grali Gong i Cybulski, zdecydowanie lepiej od nich wyglądał Sypek, ale aspekt ostatniego podania dotyczy to również jego. Kuba na boisku robił jednak coś, co nie wychodziło podstawowej dwójce – dobrze dryblował i próbował groźnie strzelać.
Znów fajnie wyglądał środek pola, choć znów nie błyszczał Alvarez. Nieźle graliśmy w obronie, „dojechały” do Gdańska boki – nawet licząc niezłego w Toruniu Kastratiego, który dołożył w Gdańsku najlepszy ekstraklasowy mecz w tym sezonie. Kozlovsky twardy, nieustępliwy, aktywny w ofensywie.
Kilka kluczowych interwencji zanotował Mateusz Żyro. Może lepiej piłki wyprowadzał Ibiza, ale przy tym ustrzegł się błędów, czego o Hiszpanie nie można powiedzieć. Gikiewicz był blisko obronienia karnego, ale pretensji do niego mieć nie można – strzał dostał w punkt, gdzie najtrudniej bramkarzowi się „złożyć” jak nożyczki.
Szkoda tego meczu, bo bardzo dobrze zbieraliśmy piłki, graliśmy dość uważnie w obronie, potrafiliśmy rozgrywać piłkę. I kiedy przychodziło do konkretu w ostatniej tercji boiska – to dużo szumu, dużo wiatru i bez efektu.
Remis nie jest najbardziej krzywdzącym wynikiem dziesięciolecia, ale zasłużyliśmy na zwycięstwo. I trzy punkty pojechałyby do Łodzi, gdyby sytuację sam na sam wykorzystał Jakub Łukowski. Zawiódł ten, który dotąd nie zawiódł ani razu. Miał na nodze piłkę meczową, ale to ewidentnie nie był jego dzień.
Do Łodzi wracamy z punktem. Bez lizania się po ptakach, o których mówił „Giki” w przerwie, ale też bez spuszczonych głów.
Z tą przeważającą stroną dla Widzewa to bym nie przesadzał – mieliśmy niby przewagę w środku pola – ale to Lechia była bardziej wyrazistą i zdeterminowana I miała przewagę na skrzydłach – co trochę zniwelował w drugiej połowie Sypek – ogólnie mogła wygrać Lechia bo przy 1:0 miała swoje sytuację i mogła podwyższyć jak i Widzew przy stanie remisowym miał piłkę meczową – dlatego remis jest sprawiedliwy – w oczy rzuca się brak napastnika – egzekutora który umiałby wykończyć sytuację- bo Rondić pokazał i udowodnił już nie raz ,że tego nie potrafi – wygląda bardziej jak stoper niż napastnik – druga rzecz – to prawa strona która wyraźnie kuleje – Kastrati to tykająca bomba – w każdym meczu jest wielokrotnie ogrywany ,w grze obronnej nie ma wymaganej jakości – zdecydowanie lepszy był Chorwat którego pożegnaliśmy latem – no ale klub jest zmuszony do takiej polityki kadrowej bo nie ma majętnych właścicieli i chce na siłę zarabiać – patrząc na następny mecz przydałoby się zastępstwo,alternatywą dla Rondica – tylko pytanie czy Hamulić zejdzie wreszcie na zimę -… no chyba ,że w ataku zagra Ibiza
Rondic musi poprawić strzały głową. Inaczej ze świetnych dośrodkowań Kerka nic nie będzie. Chyba, że zacznie kierować je w stronę bramki to któreś samo wpadnie:)
Jak tak trener lubi zmieniać pozycję zawodnikom – to może pomyśli nad zmianą – Ibiza – Rondić – ten pierwszy do ataku bogłową gra dobrze i pewnie któreś dosirodkowanie by wkorzystał – a Rondić jak tak dobrze broni i sprawdza się w grze obronnej według trenera – przekfalifikowac na stopera
To już kolejny mecz , który pokazuje jak wiele i niewiele zarazem brakuje nam do ścisłej czołówki tej , nie oszukujmy się , słabiutkiej ligi. Z jednej strony dobrze , że takiego meczu nie przegraliśmy. Z drugiej …. Z czego tutaj się cieszyć ? Z punktu w Gdańsku , gdzie od prawie czterdziestu lat wygrać nie potrafimy? Z beznadziejnie słabą i przewidywalną do bólu Lechią ? Na plus zmiana Sypka ! Brawo Kuba !!! Gong ? Gonga mu i niech już da sobie spokój z męczeniem naszych oczu.
Ta liga jest nieobliczalna. Mamy niedosyt po Katowicach, że tylko punkt wywieźliśmy. Wczoraj Pogoń nie ugrała nic. Kiedyś pewien trener wypowiedział prorocze słowa. Tej ligi nie wygrywa się techniką i finezją, tylko zaangażowaniem i walką do upadłego. Jeżdżąc na dupach ugramy znacznie więcej niż przy bezsensownym klepaniu w poprzek boiska. Może i dla oka lepiej to wygląda. Ale punktów z tego nie będzie.
Fajnie, że napisałeś o tym marnym komediancie Gongu, któremu zawsze śmieszno. Kompletnym bezmózg, tak wygląda jego gra. Jeżeli zagra w najbliższy meczu, to będę odprawiał jakieś czarne rytuały żeby się ten klown z Widzewa wyautował