Wiemy, czego się w Krakowie spodziewać.
Nie wiemy, czy damy radę to powstrzymać.
Dochodzi czynnik, o który zapytałem po Radomiaku trenera Myśliwca, biorącego sporo na własną klatę. Niezrzucanie odpowiedzialności na innych jest bowiem szlachetne, ale to nie wyczerpuje prawdziwych przyczyn niepowodzeń.
Można wykonać swoją pracę najlepiej, zawodnicy mogą wdrożyć najlepszy plan i dać z siebie wszystko – ale koniec końców ktoś może okazać się wyższy, silniejszy, szybszy. I też ma przecież swój plan, nad którym pracuje ze swoim szkoleniowcem znacznie dłużej.
Puszcza Niepołomice dzięki temu jest jak Arjen Robben. Wszyscy wiedzą, co zrobi – a ona i tak to robi z powodzeniem. Holender schodzący na lewą nogę szybciej niż defensor, który go krył. Piłkarze Tomasza Tułacza wyskakujący do głowy wyżej od rywali. Sprytniejsi, mający lepsze wyczucie czasu, skuteczniejsi.
Trzech z siedmiu najczęściej wygrywających pojedynki powietrzne w lidze to piłkarze Puszczy? Największe zagrożenie płynie z ich stałych fragmentów? Widoczne były akcenty w mikrocyklu, które mają spróbować to zniwelować. Nie tylko słownie – przede wszystkim polegające na lekkiej modyfikacji kolejnych ćwiczeń. Jedziemy więc do Krakowa przygotowani – na tyle, na ile można to zrobić w treningu.
Nie ma też sensu demonizować przeciwnika. Cokolwiek dobrego byśmy o drużynie Tułacza nie powiedzieli – nie zmieni to faktu, że znajduje się ona w strefie spadkowej. Nieprzypadkowo.
Siemaszko huknął z Widzewem, huknął też ostatnio. Może robi to właśnie z taką regularnością, co kilka miesięcy, a bomba spod jego nóg już nam w bramce nie wybuchnie?
Powinniśmy być lepsi w końcówce niż poprzednio. Zaryzykuję gdybanie, że bramka na 3:2 z inauguracyjnej kolejki prawdopodobnie nie padłaby przy obecnym Widzewie, który ma inną mentalność w końcówce. Takim, który nawet w Poznaniu szuka (i znajduje!) bramki na 3:1 w doliczonym czasie gry – zamiast uznać, że przy 3:1 można zacząć redukcję biegów, by jakoś się do ostatniego gwizdka dowlec.
Trend jest taki, że Widzew z każdą kolejką – mimo wyjątków – jest groźniejszy dla rywala coraz wyżej. Stal Mielec nawet we własnej „piątce” patrzyła, jak łodzianie dochodzą do świetnych sytuacji. Jeśli Puszcza odda nam inicjatywę – a tak się raczej stanie, to zespół z najmniejszym czasem posiadania piłki w Ekstraklasie – to może ona okazać się prezentem, który wreszcie wykorzystamy. Bo wyżej jest już tylko linia bramkowa.
Po cichu liczę, że widzewiacy pokonają gospodarzy ich własną bronią. Jak w trzeciej zasadzie dynamiki Newtona. Względem każdego działania istnieje przeciwdziałanie zwrócone przeciwnie.
Z piłką przy nodze będziemy lepsi – dobrze, gdybyśmy do tego spróbowali postraszyć Puszczę tym, czym straszy ona. Niech Pawłowski spróbuje z dystansu. Niech Sanchez się pościga z obrońcami, którzy dostaną kilka piłek za plecy – najpewniej tuż po swoim stałym fragmencie. Niech Żyro powtórzy to, co zrobił w Częstochowie.
I zamiast martwić się, co na niesprzyjającym tiki-tace boisku zrobi Puszcza, samemu spróbować odpowiedzieć – przynajmniej tak, jak u Newtona, z taką samą mocą.
*
Rejestrując się na LV BET z kodem „SEKTOR”, oprócz powitalnych bonusów, otrzymujesz ekskluzywny bonus 25 PLN – kliknij TUTAJ, by przeczytać regulamin promocji.