GłównaNewsyMyśliwiec: Nie wyznaczałem strzelców karnych

Opublikowano:

Myśliwiec: Nie wyznaczałem strzelców karnych

„Więcej rozmawialiśmy o tym, co jeszcze możemy zrobić lepiej”, przyznał na konferencji prasowej Daniel Myśliwiec.

Przed meczem z Radomiakiem Radom zadałem szkoleniowcowi Widzewa trzy pytania. Poniżej ich zapis wraz z odpowiedziami trenera Myśliwca:

ŁKS na ostatnich 20 ligowych karnych strzelił 19. W Ekstraklasie podyktowano w tym sezonie 60 „jedenastek”, wykorzystano 82% z nich. Tymczasem na ostatnich 15 ligowych karnych Widzewa, ten Jordiego w Poznaniu był już siódmym niestrzelonym. Wcześniej pudłowali Hanousek czy Pawłowski. Rodzi się pytanie, bo karne to też kwestia treningu i powtarzalności, czy mamy w planach „wyhodowanie” dwóch-trzech strzelców? I kogo widziałby pan w tej roli? Kogoś kto ma najlepiej ułożoną nogę, najlepszą psychikę?

– Mnie bardzo cieszą sytuację, w której uczymy się czegoś i dostajemy informację na nasz temat, a przy okazji inkasujemy trzy punkty. Dlatego patrzę przez pryzmat dobrego bodźca do tego, jak możemy się rozwinąć.

Patrząc na Jordiego, po każdym treningu i przed każdym meczem uderza karnego w inny sposób niż akurat wtedy [w Poznaniu]. Być może tak bardzo pragnął zdobyć bramkę – i tak bardzo chciał otworzyć wynik, pieczętując ten nasz pierwszy dobry fragment – że zmienił decyzję? To była też lekcja dla niego.

Jeżeli chodzi o sam bodziec i coś, do czego zmierzam – to myślę, że to jest dobry moment, by te kwestie przetrenować i wyjaśnić.

Ale jeżeli mam być szczery – nie było jeszcze drużyny i klubu, w której to ja wyznaczałbym ludzi do rzutów karnych. Bo to jest dla mnie też informacja. O mentalności. O tym, jak piłkarze myślą i jak się zachowują w sytuacji stresowej. Sztab zawsze był przygotowany i osoba odpowiedzialna za stałe fragmenty zawsze analizowała rzuty karne przeciwników czy zachowanie bramkarzy, ale na sam koniec decyzję o tym, kto strzela na przykład w serii rzutów karnych – zawsze pytałem o zdanie piłkarzy. I o ich zachowanie, reakcję.

Nigdy nie ingerowałem w to, kto bierze w meczu rzut karny, tylko widziałem strzelca później, bo to też daje jakieś informacje o piłkarzach. Czy ktoś sobie kiedyś piłkę wyrywa z rąk, czy ktoś komuś oddaje? To bardzo ważne informacje z punktu widzenia zarządzania drużyną, a bardziej kolejna okazja stresowa, która może pokazać, jaki ktoś ma charakter.

Trenerów poznaje się po tym, jak wychodzą z kryzysów, ale też po tym, jak zarządzają sukcesem. Która filozofia jest panu bliższa: żeby pozwolić piłkarzom rozwinąć skrzydła, czy może nie pozwolić, by odlecieli?

– Jestem za filozofią unikania kryzysów. Ale nie w tym sensie, że się ich boimy, albo nie chcemy stawić im czoła – tylko dać szansę piłkarzom rozwiązać, może nie tyle problem, co moment, który jest wyjątkowy albo jest jakąś zmienną.

Tutaj w przypadku wygranej jedyne, co mogę zrobić, to zwrócić uwagę, co jest dla nas ważne: potwierdzić dobrą dyspozycję, a nie żyć tym, co było w ubiegły weekend.

Oczywiście mogę zacząć krzyczeć albo nagle udawać, że nie jestem zadowolony z pracy, jaką wykonujemy, bo trzeba zachować czujność. Ja jestem z tej szkoły, która rozumie, że ludzie mają swoje emocje. Mogą je przeżywać po swojemu. Nie muszą ich przeżywać w taki sposób, jak ja bym przeżywał. Ja staram się być stabilny. Jestem stabilny, ale nie mogę ukrywać, że też jestem zadowolony z pracy, jaką wykonujemy.

Jedyne, co mogę wskazać – to co mogliśmy zrobić w ostatnim meczu lepiej. Żeby ten mecz wyglądał jeszcze lepiej w naszym wykonaniu.

Może potwierdzić te słowa kapitan, ale my nie rozmawialiśmy o tym, jak było świetnie, jakie super rzeczy porobiliśmy. Zaznaczyliśmy to, co dało nam prawdopodobnie zwycięstwo – ale więcej rozmawialiśmy o tym, co jeszcze możemy zrobić lepiej. I wierzę, że ludzie, którzy ze mną współpracują, mają takie samo podejście. I z tym podejściem zrobimy kolejny krok do przodu w naszym rozwoju.

Ostatnie pytanie o rywala, konkretnie o jego napastników i styl gry. Henrique ma najwięcej wygranych pojedynków powietrznych w Ekstraklasie. Ma też najwięcej goli zdobytych głową. Był pan na ich ostatnim meczu, gdzie obok niego grał Rocha, który ma dwa metry wzrostu i też głową w Ekstraklasie strzelał. Czy największe zagrożenie dla naszej defensywy będzie wisiało w powietrzu?

– Na pewno będziemy chcieli być na to przygotowani. Intencja i idea, jaką prezentujemy, to jest oczywiście pressing. Może on być taki jak z Ruchem, Lechem czy Rakowem. Kluczową dla mnie informacją jest to, jak najbardziej można pomóc piłkarzom.

Dla przykładu, z Rakowem zabiegaliśmy tak, że przeciwnik mógł spokojnie dośrodkowywać. Mógł nawet wejść nam na naszą połowę, ale wiedzieliśmy, że to jest mniejsze dla nas ryzyko niż pozwolić im grać między liniami.

W przypadku Radomiaka, mając takie informacje, możemy zmienić nieco zachowanie indywidualne piłkarzy oraz minimalnie strukturę – po to, żeby nie można było tych piłek zagrywać bezpośrednio i nie dopuszczać do pojedynków powietrznych. Ale jeśli już takie nastąpią, to myślę, że nasi piłkarze też nie mają złej skuteczności, jeśli już te pojedynki podejmują.

Cała konferencja prasowa przed meczem z Radomiakiem:

SKOMENTUJ:

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj