Kapitan czekał na diagnozę, która brzmi jak piłkarski wyrok: zerwanie więzadeł krzyżowych.
Bartłomiej Pawłowski w niedzielę upadł na murawę w Grodzisku Wielkopolskim. W środę kulejąc schodził z treningu. Nie zapowiadało to nic dobrego, ale kibice Widzewa mogli mieć nadzieję: może to tylko naderwanie, może wystarczy odpocząć do końca sezonu, w którym i tak już o nic wielkiego nie gramy, może zdąży wrócić na początek nowych rozgrywek…
Niestety, nic z tego.
We wtorkowych zajęciach uczestniczył normalnie. Wydawało się, że sytuacja z Grodziska Wielkopolskiego nie przerodzi się w nic groźnego. Że będzie jak w geście, który fizjoterapeuta wykonał w kierunku ławki rezerwowych. Kciuk w górę. Może grać.
Może i mógł. Ale czy powinien?
Tak, każdy może być mądry po czasie. Mimo to pytanie, które nasuwa się w tej sytuacji samo, brzmi: czy tego nie można było uniknąć?
Czy nie zabrakło środków prewencyjnych?
Najlepsze kluby zachodnie mają profilaktykę w aspekcie zdrowotnym na najwyższym poziomie – i tam też piłkarze tych klubów nie są w stanie uniknąć kontuzji ACL. Ale dzięki prewencji, kluby te są w stanie niekiedy przewidzieć, kiedy wiązadło jest w stanie, w którym odpoczynek jest niezbędny. Robert Lewandowski niejednokrotnie znajdował się w takiej sytuacji.
Nie jestem lekarzem. Piszę z perspektywy osoby, która w życiu więzadło krzyżowe zerwała, dwa razy miała też operowaną łąkotkę. Trochę słów w życiu zamieniłem z lekarzami czy rehabilitantami w tym temacie. I mogę postawić tezę, że te dwa zdarzenia – z niedzielnego meczu i środowego treningu – mogą być ze sobą powiązane. Nie muszą, ale mogą.
I tak, Pawłowski nie wyszedłby na wtorkowy trening, gdyby więzadła w niedzielę zerwał. Wykluczone.
Ale mógł je naderwać? A w środę „dokończyć”? Piłkarze nie upadają na boisko, trzymając się za kolano, bez powodu. W czasie meczu, gdy mięśnie są „nabite”, też trudno wykluczyć wszystkie urazy stawu kolanowego.
A być może to krzywdzące hipotezy, wszystko zostało zrobione zgodnie ze sztuką, a trzasku zrywającego się więzadła w środę nie można było uniknąć? Klub stanowczo wykluczył związek między tymi wydarzeniami:
Nie, kontuzja Bartka Pawłowskiego nie ma nic wspólnego z meczem z Wartą. Po tym spotkaniu zawodnik był w pełni sił i normalnie trenował. Wszyscy trzymamy kciuki za jak najszybszy powrót Bartka do zdrowia 👍🇦🇹 https://t.co/idn0mKueft
— Marcin Tarociński (@M_Tarocinski) May 9, 2024
Mimo wszystko, warto o to zapytać, bo utrata kapitana, najlepszego strzelca i piłkarza w drużynie, na co najmniej kilka miesięcy – to nie jest pomylenie się o tydzień w przewidywaniu, kiedy ktoś wróci do treningów. To dziura, którą trudno będzie zasypać.
Pawłowskiemu zaś życzę powrotu do zdrowia, a następnie do formy. W czasie żmudnej rehabilitacji nie będziesz szedł sam. Wrócisz silniejszy – nie tylko dla siebie i drużyny, ale i dla nas, kibiców. Czekamy!
Każdemu ta sytuacja Grodziska sama się wręcz nasuwa…no chyba że byłoby to drugie kolano, ale nie podał tego Tarot a tylko tak mógł rozwiać wątpliwości… Przypadek? I na jakiej podstawie Rzecznik twierdzi, że zawodnik w pełni sił przystąpił do treningu? Przebadano go..? Pamiętajmy też o przypadku Shehu w Lubinie, on też dograł mecz do końca. Jutro briefing, proszę zapytaj o to trenera Bartku, jeśli tak mogę się do Ciebie zwrócić.