Widzew w meczu z Lechem wyróżnił się odważną, bezkompromisową postawą, która przyniosła mu zwycięstwo. Cracovia też wygrała z faworytem, ale w jakże innym stylu.
„Policzcie, jak wiele mieli okazji gdy broniliśmy wysoko, i gdy byliśmy głęboko cofnięci. To jest odpowiedź, jeśli ktoś ma jeszcze jeden procent wątpliwości. Nigdy się nie cofajcie, nawet jeden krok w tył”, powiedział w szatni piłkarzom trener Daniel Myśliwiec.
Trener Widzewa wyraźnie zgadza się z tezą, że najlepszą obroną jest atak.
Cracovii bliżej do stwierdzenia, że najlepszym atakiem jest obrona.
„Pasy” w tym sezonie straciły jedną bramkę, choć statystyka „oczekiwane gole stracone” wynosi 3.16. Spora w tym zasługa Henricha Ravasa, a także grającej z dużym poświęceniem defensywy.
W ofensywie są do bólu skuteczni. Oddali dwa celne strzały – i strzelili dwa gole. Nie kreują wielu okazji, bazują na wysokiej jakości indywidualnej swoich piłkarzy ofensywnych. Zwłaszcza duet napastników Kallman – van Buren sprawia, że defensorzy Widzewa muszą być szczególnie ostrożni. „Pasom” wystarczą dwa-trzy podania, by ze swojego pola karnego przenieść się na „szesnastkę” rywali.
Niezbyt widowiskowi, ale szczelni w defensywie i groźni w kontratakach – tacy są podopieczni Dawida Kroczka, dla którego będzie to wyjątkowy mecz. „Szkoleniowiec nie ukrywa, że praca na al. Unii byłaby dla niego ogromnym wyróżnieniem. Jednocześnie szkoleniowiec przyznał, że nie chciałby pracować w Widzewie”, pisał dwa lata temu Łódzki Sport, na łamach którego Kroczek nie urywał, że ŁKS jest bliski jego sercu. Dla trenera Cracovii będą to więc małe, prywatne derby Łodzi.
Samo spotkanie może przypominać to otwierające sezon klubu z Krakowa. Wtedy Cracovia zremisowała 1:1 z Piastem, który tworzył więcej sytuacji podbramkowych, miał sześć rzutów rożnych („Pasy” nie wywalczyły ani jednego”), ale bramkę na wagę punktu stracił po akcji napastników gospodarzy.
Może, ale nie musi – wystarczy, że po ewentualnym prowadzeniu Widzew wdroży słowa Myśliwca po meczu z Lechem i się nie cofnie. Jednobramkowe prowadzenie sam przecież niedawno przy Kałuży wypuścił z rąk. W tej samej minucie, co Piast – 89.
Mam nadzieję, że w Krakowie zwycięży „futbol na tak”. I to bez stresu w końcówce.