Okładanego pięściarza czasem przed nokautem ratuje gong, sygnalizujący koniec rundy. W Krakowie po dwóch ciosach Puszczy, Widzewowi Gong nie pomógł.
Ale to żart przez łzy. Bo po takim poniedziałkowym meczu, w takiej otoczce, z takimi decyzjami sędziowskimi, ze strzelającym w zębach od naszej gry piachem, to nic tylko usiąść i płakać.
Tego się nie dało oglądać, tak jak zjeść kotleta z psa zmielonego razem z budą w kultowym filmie Pasikowskiego.
Smutne, że po dwóch tygodniach przygotowań pod konkretnego rywala, który absolutnie niczym nie zaskakuje, fundujemy świętującym urodziny klubu kibicom dokładnie taki sam paździerz jak niemal rok temu – też w poniedziałek, też na opustoszałym stadionie Cracovii.
Wiem, że sędzia był absurdalnie żałosny w swoich decyzjach. Pozwalał na bardzo wiele gospodarzom, przy jednoczesnym gwizdaniu najdelikatniejszego kontaktu gościom. Dał czerwoną za nic. Gwizdnął kontrowersyjnego karnego. Oceniający arbitrów w Canal+ Adam Lyczmański pogubił się mówiąc, że Żyro nie walczył o piłkę. Tę samą piłkę, którą… wybił! Ale o sędziach napisał nawet Zbigniew Boniek.
To nie sędzia przyjmował na kilka metrów, co przydarzyło się nie tylko Żyrze przy drugiej żółtej kartce.
To nie sędzia krył na kilkumetrowy radar zawodników Puszczy przy rzucie rożnym, co skończyło się pierwszą bramką. Puszczy! Przy rożnym!
To nie sędzia miał taki pomysł na ten mecz, by wrzucać „na pałę” do zazwyczaj jednego widzewiaka w polu karnym, otoczonego kilkoma rosłymi defensorami.
To nie sędzia słono zapłacił, by sprowadzić tu Hilarego Gonga, którego występ – by oszczędzić sobie nerwów, a wam nieparlamentarnych wyrazów do przeczytania – skwituję jedną, autorską akcją:
xdd Hilary Gong proszę państwa #PUNWID pic.twitter.com/yZlHJPcVYy
— mieszko (@MGrabowski3) November 25, 2024
Ale już sędzia, dokładnie tak jak piłkarze Widzewa, w drugiej połowie oddał całe zero celnych strzałów na bramkę Puszczy. Na jego korzyść działa fakt, że to nie on gonił wynik.
Tylko słabi będą szukać winy w arbitrze, a nie w sobie. Albo w pechowym kolorze koszulek. Ale może tacy jesteśmy? Drugiej połowy na Zegar już nie gramy, bo dwa razy przegraliśmy, a to na pewno wina losowania. Może Puszcza w mroźny, poniedziałkowy wieczór też jest pechowa?
Prawda jest tymczasem inna. Nieprzyjemna.
W starciu z twardo grającymi zespołami wypadamy blado. Nie potrafimy podostrzyć w granicach przepisów. Dajemy się przepchnąć, przeskoczyć, wyprzedzić.
Kozlovsky z Krajewskim trochę szarpali, Gikiewicz nie może mieć sobie nic do zarzucenia, ale już Żyro z Silvą zagrali swoje najsłabsze mecze w tym sezonie. Portugalczyk rozczarowywał zwłaszcza w rozegraniu. Wycofać do Gikiewicza mógłby też Hajrizi prawą nogą.
Nie mamy wielu atutów w ofensywie, i to delikatnie mówiąc.
Jeśli Rondicia nie znajduje piłka, a Sypek nie gra z byłym klubem, to oczy bolą od patrzenia na finalizację naszych akcji. Wymieniłem tę dwójkę, bo Klimek z Nunesem zostali zakopani (choć ten duet z wiosny nakrywa czapką to, co się obecnie przy liniach bocznych dzieje), a Cybulskiemu, Łukowskiemu i Gongowi ostatnio nie można zarzucić nierównej formy. Grają ostatnio równo – (tu można zrymować). Jak w Krakowie wszyscy w przodzie.
Skrzydła miały być kluczowe w naszej grze, ale nie pierwszy raz okazuje się, że w atakach „wisimy” na środku pola. Na Kerku i Alvarezie. W Krakowie ten pierwszy był aktywny, ale miał słabszy dzień. Wiele rzeczy mu nie wychodziło. Ten drugi w dogodnej sytuacji akurat nie strzelił bramki, choć był chyba najlepszym z widzewiaków. W każdym razie wystarczy, że nie dojeżdża jeden z nich – i jest po nas. Wrzutka na alibi. Do nikogo.
Przyjechaliśmy po roku na ten sam stadion, do tego samego i tak samo grającego, ale chyba jeszcze słabszego niż wtedy rywala. I nie zagraliśmy lepiej, choć poprzeczka była ustawiona na wysokości kostek. Wyrżnęliśmy się o nią jeszcze mocniej, dokładnie o jedną bramkę. W grudniu 2023 było beznadziejne 0:1, pod koniec listopada 2024 jest beznadziejne 0:2.
Rozczarowujący regres.
Powtarza się to o czym pisałem po spotkaniu z Zagłębiem- nasze skrzydła grają nierówno i raz się uda a za drugim razem oglądamy kopanie się po czołach jak to miało miejsce wczoraj. Ale nie.. nie skrzydła zawaliły nam ten mecz a cała drużyna przeszła sobie obok jak gdyby nic się nie stało. Dawno nie widziałem tak słabego Żyry ( może już myślami w stolycy) Silva też się nie popisał. Najbardziej kuły w oczy te wrzutki Puszczy które przechodziły na drugi słupek do ZAWSZE niekrytego zawodnika.. kto ich tak ustawił ? dobra, raz można się zagapić ale przecież to zadziało się wczoraj kilkakrotnie! Kozlovsky z Krajewskim faktycznie byli aktywnie ale przy takiej ilości błędów nie da się utrzymać dobrego rezultatu. Pomocnicy też niby się starali ale żaden się nie wyróżnił.. Kerk- masa błędów a Alvarez jakby w cieniu samego siebie. I na koniec ta nieszczęsna linia ataku z Cybulskim ( po raz N-ty wystawionym no bo czemu nie ) Rondicem (ktoremu nie ma kto podac i biega tylko jak poparzony ) i Sypkiem ( slabym bo dobry mecz zagral poprzednio ze swoja byla druzyna ). Nic tu sie kupy nie trzyma i Myśliwiec nad tym zupełnie nie panuje.. Jeżeli pomysłem było wpuszczenie Gonga to ja nie mam pytań. Sami kręcimy sobie bat na d.pę i w końcu skończy się to dla nas źle. Tak jak ktoś napisał, Myśliwiec albo stracił szatnię i zawodnicy grają na jego zwolnienie, albo jego filozoficzne wywody nie trafiają do zawodników. A przecież piłka to prosty sport, wystarczy biegać, walczyć, strzelić jedną bramkę więcej od przeciwnika zamiast zastanawiać się po raz kolejny czy w 3ciej tercji umiemy finalizować akcje i czy gramy po swojemu czy nie..
Cały czas , konsekwentnie uważam , że czas DM już dawno się zakończył. Chociaż to nie on jest głównym problemem Widzewa. Jest nim banda pasożytów, która uwiła sobie tutaj gniazdko i żeruje na tym Klubie. Pryszczaty prezes to tylko figurant. Właściciel ? Jaki właściciel ? Tym syfem steruje kilku pseudocwaniaków . Tamci jedynie mordy pokazują. Mój Widzew to Pan Prezes Ludwik Sobolewski , wielu wspaniałych Panów Piłkarzy i Panów Trenerów, Pan Kierownik Tadeusz Gapiński. A dzisiejszy to rozchełstany Stamir , mordy Pipczyńskich i patrzący błędnym wzrokiem DM. Ryba psuje się od głowy. Równia pochyła. Tyle ode mnie.
P.S. Dziwi mnie, że nikt otwarcie nie napisze jaki naprawdę syf jest w Widzewie u kto faktycznie na nim zarabia. Patologiczne układy. Pójście drogą Wisły z Krakowa ? To nie może dobrze się zakończyć.
W punkt. Niestety trybuny na meczach bardzo niemrawe, nie robią nic by zaakcentować to co dzieje się w klubie. A dzieje się ponoć źle. Obyśmy nie obudzili się z ręką w nocniku. Wtedy może być już za późno.
Sukcesem będzie jak się spokojnie utrzymamy. Choć po tym co wczoraj obejrzeliśmy to raczej napisałbym, że sukcesem będzie jak się utrzymamy.
Coś mi się wydaje że z tej mąki chleba nie będzie. I winę za to moim skromnym zdaniem, najmniejszą ponosi trener. Zaczynając od góry. Właściciel skąpi grosza na dwa – trzy konkretne , dające jakość transfery. Kupujemy hurtowo to, czego inni nie chcą ( Wichniarek ). Trener ” Z gówna bata nie ukręci”. A sami piłkarze, no cóż. Grają tak jak umieją, albo raczej nie umieją.
Liga nas rozszyfrowała. Wystarczy oddać nam inicjatywę i czekać na nasze błędy. Te wcześniej czy później się pojawią.
A tak na marginesie.
Pan Stamirowski jeśli naprawdę ma Widzew w sercu, powinien jak najszybciej poszukać możnego inwestora. Z nim niestety jesteśmy skazani na rolę co najwyżej średniaka w słabej e- klapie. Pytanie tylko czy on i Stowarzyszenie tego naprawdę chcą ? Śmiem twierdzić że nie za bardzo.