GłównaFelietonyGong, na który wszyscy czekali

Opublikowano:

Gong, na który wszyscy czekali

Widzew kupił skrzydłowego z AS Trencin.

– Nie widziałeś piłki, co? – zapytał z uśmiechem Jakuba Szymańskiego po zimowym sparingu w Turcji, w którym huknął niemal nie do obrony.

Luis Silva też go musiał zapamiętać. Przy tamtej bramce został ograny, to właśnie na nim zarobił też czerwoną kartkę.

Na pierwszym treningu Hilary Gong nie miał z Portugalczykiem tak łatwo. Raz świetny odbiór zanotował też jego kolega z poprzedniego zespołu, Samuel Kozlovsky. Miał trochę łatwiej, nie był to przecież pierwszy, dziesiąty ani nawet setny raz, gdy 25-letni Nigeryjczyk chciał przedryblować Słowaka.

W czwartkowy poranek został zaprezentowany, a następnie wybiegł na swoje debiutanckie zajęcia na Łodziance. Miał jeszcze małą taryfę ulgową, pracując w pewnym momencie indywidualnie, ale szybko i płynnie wszedł do gier treningowych z resztą zespołu. Swoje skrzydła mocniej będzie mógł rozwinąć w piątkowym sparingu z Legią Warszawa.

Nawet na pierwszy rzut oka widać jednak, że będzie robił duży wiatr na skrzydle. Nisko umiejscowiony środek ciężkości, wysportowane nogi, szybki start na pierwszych metrach, duża szybkość. Jeśli przełoży statystyki z ligi słowackiej do polskiej, będzie jedną z największych gwiazd całej Ekstraklasy.

Na Słowacji dośrodkowywał z celnością na poziomie 45%. Dla porównania, w ubiegłym sezonie nasi ofensywni pomocnicy mieli znacznie gorsze wyniki. Nunes 20,7%, Klimek 17,5%, Tkacz 13,7%, a Pawłowski – 10,2%.

Aż 37 razy, najwięcej w całej lidze słowackiej, zaliczył tzw. podanie kluczowe, czyli podawał bezpośrednio przed oddaniem strzału przez kolegę. Mówiąc inaczej: mógł zaliczyć 37 asyst, gdyby koledzy za każdym razem pokonali bramkarza. U nas: Nunes 31, Pawłowski 24, Klimek 17, a Terpiłowski 16.

Niewiadome są dwie: o ile trudniejsi dla Gonga będą obrońcy grający nad Wisłą od tych zza naszej południowej granicy, i na jakim poziomie skuteczności finalizowane będą jego podania?

Widzewowi zależało na zwiększeniu siły rażenia na skrzydłach – i to się udało, przynajmniej na papierze. Musiał za to zapłacić, kwoty transferowe Gonga i Kozlovskiego tak bardzo nie odbiegają od tych, które klub pozyskał ze sprzedaży Jordiego Sancheza i Ciganiksa, choć niewątpliwie jesteśmy na plusie.

Stawiam dolary przeciwko orzechom, że było warto. Odniosłem wrażenie, że Gong jest przykładem piłkarza, którego chciał dosłownie każdy. Trener, sztab, pion sportowy, zarząd, a patrząc po niezwykle dużym procencie pozytywnych komentarzy – również kibice.

Sympatyczny, wiecznie uśmiechnięty Nigeryjczyk ma duże szanse na to, by zostać ich nowym idolem. Widowiskowe rajdy, groźne dośrodkowania, a także takie bramki ja ta w zimowym sparingu sprawią, że będzie to jedynie kwestia czasu.

SKOMENTUJ:

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj