Patryk Stępiński i Rafał Gikiewicz nie bali się powiedzieć bądź napisać, co naprawdę myślą. Co w tym złego?
Dwa końce ma absurdalny kij, którym okłada się piłkarzy, gdy ci akurat zamiast kończynami na boisku – posługują się aparatem mowy. Pierwszy, że nudzą, posługują się banałami i nieustannie wyciągają wnioski z wniosków. Drugi, gdy akurat odezwą się niebanalnie, że mieli czelność powiedzieć coś od serca.
Zwykle tak oburza wszystkich ta chwila szczerości, że wracamy na festiwal truizmów. Aż do momentu, gdy jakiemuś zawodnikowi znów się wymsknie coś prawdziwego.
Dlatego z radością najpierw obejrzałem rozmowę Patryka Stępińskiego w Rozmowach Tylko Sportowych, a później krótką, acz treściwą polemikę Rafała Gikiewicza na X.
Czy Stępiński miał prawo uważać, że w Ruchu jest bardziej rodzinna atmosfera, że w Widzewie było jak w korporacji, gdzie „podbijasz kartę na zakładzie”? Oczywiście, że miał. Jest widzewiakiem, był kapitanem. Przeżywał każdy dzień przy Piłsudskiego i miał prawo powiedzieć, co czuł. Warto posłuchać, co mówi piłkarz, który 132 razy wyszedł na boisko z herbem RTS na piersi, nawet gdy się w czymś z nim nie zgadzamy.
Czy na przykład brak pożegnania kapitana przez Widzew raził w oczy? Tak. Czy propozycja klubu, by zrobić to tak, jak później choćby z Henrichem Ravasem, w oficjalnym sklepie, była dobra? Moim zdaniem – również tak. Tłumy kibiców mogą wówczas osobiście zrobić zdjęcie, przybić piątkę, zamienić słowo. Kolejki ciągną się w nieskończoność, nawet w niesprzyjających warunkach. Stępiński przyznał, że wolał się skupić na przygotowaniach do rundy wiosennej. Też miał do tego prawo.
Nie zgodzę się z Patrykiem, że łatwiej w mediach, także tych społecznościowych, krytykować Polaków, a chwalić piłkarzy z zagranicy. Jest zupełnie odwrotnie. Zagraniczny piłkarz raczej nie słucha podcastów w obcym języku, chyba nie czyta tekstów na kibicowskich stronach, więc konsekwencje są zwykle żadne. Trudniej wskazać błąd kogoś, z kim przez lata będziesz się przecinał na piłkarskich szlakach.
Mógłbym tak dalej, ale to drobiazgi. Całą rozmowę warto polecić, bo Stępiński podszedł do niej poważnie, a przede wszystkim – szczerze.
Każdemu jedne wątki przypadną do gustu, a inne – mniej. To normalne. Nic złego.
Tak samo jak nie ma nic złego w tym, że słowa o korporacyjnej atmosferze nie spodobały się komuś, kto teraz ją tworzy. Rafał Gikiewicz logicznie zauważył, że były kapitan również za nią odpowiadał. Inna sprawa, że być może uległa ona wiosną zmianie? Nieprzypadkowo mówi się, że atmosferę budują wyniki, a te od przyjścia nowego bramkarza są najlepsze w Ekstraklasie.
Giki napisał: „Niech nie płacze”, ale też „ja go szanuję”. Ostro, po męsku, ale z klasą.
Nikt z tego powodu nie powinien spaść z krzesła.
Zwłaszcza tutaj. Tyle się mówi o widzewskim charakterze. Wspomina się szatnię, w której Możejko przykładał „tulipana”, czyli rozbitą szyjkę butelki, do szyi kolegi z zespołu, cedząc słowa „jeszcze jedno słowo, a cię nie ma”. Albo Surlita, który miał ze złości powiesić Bońka w szatni na haku do wieszania ubrań.
I w tym samym Widzewie mamy trząść nogami przed zwykłą, męską wymianą zdań? Litości!
Niech nas prawda nie boli.
Tylko Widzew Rts
Patryk to fajny człowiek, świetny chłopak, Łodzianin, Widzewiak. Piłkarz bardzo przeciętny. Szanuje go i lubię, ale nie znoszę patrzeć na boisko jak gra.