Kapitan Widzewa znów wygrał losowanie – i znów nie wybrał połów tak, by w drugiej części gry Widzew atakował „na Zegar”.
Szkoda, bo to jedna z widzewskich tradycji.
Związana głównie z tym, że za jedną z bramek, na trybunie D, znajduje się „Diabelski Młyn” – sektor zagorzałych fanów, na którym prowadzi się doping.
Głównie, ale nie tylko. Na starym stadionie gra na tę bramkę wiązała się z małym przywilejem, bowiem piłkarze atakując, biegali… z górki. Bramka przy „Zegarze” była położona nieco niżej od swojej vis-a-vis.
Taki układ, pozornie błahy, dawał jednak przez lata wymierne korzyści. Widzewiacy, którzy w drugiej połowie odrabiali straty – albo chcieli podwyższyć prowadzenie – wyprowadzając ofensywne akcje w kierunku „Zegara” robili to z nieco większym animuszem, jakby niesieni przez doping. Tym głośniejszy, żywszy, bardziej spontaniczny – im bliżej znajdowali się bramki, która stoi po przeciwnej stronie do sektora gości.
W tym sezonie nie przeszkadza to w wynikach, ale akurat końcówki nie były dla podopiecznych Daniela Myśliwca najlepsze. Lech cisnął, Radomiak cisnął, Piast cisnął, Śląsk cisnął. Pierwszym dwóm zespołom udało się strzelić ostatnie bramki w meczach, dwa ostatnie – były tego blisko, atakując w ostatnich minutach cofniętych gospodarzy.
A gra na „Zegar” potrafiła przynieść wymierne korzyści w drugich połowach, nawet w erze Daniela Myśliwca:
Alvarez z Legią.
Klimek z Koroną.
Nunes i Sanchez z Ruchem.
Ciganiks ze Stalą.
Nie mówiąc o tym, że gol z Piastem, dwie bramki z Radomiakiem i Lechem, a w tamtym sezonie choćby genialna połowa z Górnikiem miały miejsce właśnie podczas tej części gry, w której RTS atakował na trybunę D.
Szkoda psuć tradycję. Zwłaszcza, gdy nie wydaje się to ani fajnie, ani korzystne.
Na „Starym Estadio” wynikało to z czystego wyrachowania związanego z ukształtowaniem terenu. Bramka pod „Zegarem” stała dobre 2m niżej od „Niciarki”. Różnica ciężka do wychwycenia gołym okiem. Najlepiej było ją widać po wymianie murawy na podgrzewaną, bo przy tej okazji boisko zostało wypoziomowane, dzięki czemu przy płotach za obiema bramkami była widoczna jak na dłoni. Na „Niciarce” boisko obniżono, a pod „Zegarem” podniesiono po około 1m po obu stronach. Jednak te 2% spadku robiło różnicę zwłaszcza w końcówkach, na resztkach paliwa latwiej było atakować lekko z górki. Na dodatek wystarczyło przy strzale z około 18-20m pochylić się do przodu i huknąć z całej siły i można było zapakować „magicznego” gola pod samą „ładę”.jak choćby Rysio Czerwiec,, Siadaczka, czy ś.p. Krzysio Surlit bodaj największy bombardier w historii Widzewa.
A tak wracając już do historii najnowszej to też wiele decydujących goli w końcówkach meczy strzelaliśmy właśnie grając na zegar. Nigdy nie zapomnę meczu z Jagą, był może (strzelam) 2008. 0-0 od 75minuty lecimy „Broendby” niczym w transie. Coraz głośniej i głośniej. Jest już chyba 94 minuta gdy Bartosz Iwan pakuje Jadze bramkę, a stadion eksploduje. Tak na marginesie to trzeba powiedzieć, że Jaga na tym meczu też się dobrze zaprezentowała. W 1000 osób szczelnie wypełnili klatkę, wszyscy w jednakowych szalikach, z oprawą „Tyle słońca w Twoim mieście” dzielnie walczyli by nas przekrzyczeć. Parę razy udało im się nawet przebić ale w końcówce nie mieli już najmniejszych szans.
Ale mnie natchnie złapało. Miło tak sobie powspominać takie piękne chwile triumfu i może jest coś magicznego w tych drugich połowach granych „na Zegar” więc może warto trzymać się tej zasady kiedy tylko się da.
Chyba Cię poniosło trochę.
2 metry różnicy deniwelacji na przestrzeni trochę ponad 100 metrów długości boiska to spadek prawie 20 procent.
Byle jakie auto ma problem sprawnie podjechać w górach na takim spadku. 🙂
Chyba 2 %…
Czas już wreszcie żeby Widzew walczył o puchary
Co z Fabio Nunesem?
Też się nad tym zastanawiam coraz częściej. Może chodzi o przyciśnięcie od początku? Mimo wszystko wolałbym gdyby zawsze grali drugą na zegar i pakowali z dwie bramki w drugiej połowie:) dzięki za pytanie o Klimka. Trener jak zawsze się wymigał, ale Antek chwilę zagrał.
czy ktoś może to do klubu przekazać? może kapitanom trzeba zrobić szkolenie z tradycji Widzewa?
100% racji. Jedynie co, to Żurkowski warto zapytać „czemu”? Może drużyna ma jakieś powody, ale jeśli nie ma to wróćmy do naszej tradycji, która jest od zawsze! Zacząłem chodzić na mecze w latach 80-tych i już wtedy tak było.
Pełna zgoda. Tylko WidzeW RTS