I z Jordim Sanchezem, który trenował normalnie z drużyną przed wejściem do autokaru zmierzającego na wschód Polski.

Z drużyną do Puław pojechał też Juan Ibiza. Hiszpan wraca do zdrowia, co w obliczu problemów zdrowotnych Widzewa jest bardzo cenną informacją. Na pozycji stopera nie zobaczymy jednak od pierwszej minuty prawdopodobnie ani jego, ani Mateusza Żyry. Szansę dostaną nominalni dublerzy.

Podobnie może być nie na wszystkich, ale na kilku pozycjach. Spodziewać się można obrazków, które widzieliśmy w drugiej połowie meczu z Wartą. Wtedy szansę na skrzydle dostał Fabio Nunes, a w środku pola – Ignacy Dawid. Żadna to niespodzianka? Tak jak pisałem po ostatnim meczu, Daniel Myśliwiec nie ma długiej kołdry. W pewnej mierze odpada więc naturalny atut Pucharu Polski, czyli przegląd wojsk. U nas „pomogły” w tym kartki i kontuzje. Po tych pierwszych na szczęście wraca Hanousek i Shehu.

Mam nadzieję, że wielu rzeczy w Puławach nie będzie.

Obaw, bo zagramy jak na faworyta przystało. Od początku wysoko, szukając kolejnych goli.

Niespodzianki, bo te gole znajdziemy.

Pychy, bo nie możemy z tą pewnością siebie przesadzić – lekceważenie to woda na młyn dla „underdogów”.

Dogrywki, bo szkoda sił przed meczem z Zagłębiem, i czasu tych, którzy na mecz o 21 w środku tygodnia się wybierają.

Kontuzji, tego nawet nie trzeba tłumaczyć.

Julek Sipika, który entuzjastą wojowania na dwóch frontach nie jest, w 2. odcinku podcastu „Diabelski Młyn” mawiał: „trudne się wylosowało”. Widzewowi los w miarę sprzyjał. Warto tego nie spieprzyć. Ograliśmy trzecioligowca, teraz wypada wygrać z drugoligowcem – i już znajdziemy się w 1/8 finału. A tam można trafić np. na Carinę Gubin (3 liga).

1/8 finału to tylko trzy kroki od Stadionu Narodowego. Od wyjazdu, o którym od dawna marzą kibice Widzewa, a także jego właściciel. Dajmy sobie na to szansę, przynajmniej do fazy rozgrywek, w której mamy je większe od rywala.